Trasa Żuka po Ameryce Południowej
10, 9, 8, 7… 😉
Choć odliczanie dni do startu naszej wyprawy zaczęliśmy już wiele tygodni temu, spraw do załatwienia oraz kwestii do rozstrzygnięcia zdaje się nie ubywać. Jednym z najdłużej dyskutowanych przez nas wątków była na pewno planowana trasa podróży. Ameryka Południowa jest ogromnym kontynentem, powierzchnią niemal dwukrotnie przekraczającym powierzchnię Europy. Mnogość form jakie przybiera tam przyroda, oraz różnorodność kulturowa wśród lokalnych mieszkańców zmusza do stwierdzenia, że pół życia nie starczyłoby, aby zwiedzić należycie to miejsce. My niestety nie mamy nawet tyle czasu, trzeba było więc podjąć trudne, choć mamy nadzieję słuszne decyzje 🙂
Naszą podróż rozpoczynamy w Buenos Aires, jednym z największych miast Ameryki Południowej, dokąd dotrzemy w pierwszych dniach lutego.
Los zdecydował się sprawdzić naszą cierpliwość i na miejscu spędzimy kilka nadprogramowych dni, wypatrując statku na którym dzielny Żuk pokona Atlantyk. Stolica Argentyny z pewnością nie pozwoli nam się nudzić, ale aby dodatkowo urozmaicić oczekiwanie, zdecydujemy się zapewne na kilkudniowy wypad do drugiego z wielkich miast La Platy – stolicy Urugwaju – Montevideo.
Kiedy już koła Żuka dotkną amerykańskiej ziemi, czym prędzej skierujemy je w stronę centrum kontynentu. Podróżując przez bezkresne argentyńskie pampy odwiedzimy po drodze uniwersyteckie miasto Cordoba, aby dotrzeć w końcu do północnych rejonów kraju. Powoli wspinając się w górę masywu Andów, zobaczymy bajeczne okolice Purmamarca, gdzie czekają na nas kolorowe góry. Ważnym przystankiem będzie także miasto Salta malowniczo położone u podnóża Kordylierów.
Dalej ruszymy na południe sławną drogą Ruta40, której uroki przyciągają wszystkich miłośników odbywania podróży na własnych – czterech albo dwóch – kółkach. Choć Ruta40 prowadzi aż ku południowym krańcom Patagonii, naszym celem będzie kolejne wielkie miasto Argentyny – Mendoza. Po drodze zwiedzimy Park Narodowy Talampaya, swoimi pejzażami przywołujący skojarzenia z Wielkim Kanionem Colorado. Będziemy mieli również okazję pospacerować wśród ruin Quilmes, antycznego miasta indian, starszego nawet niż słynne ruiny Inków.
Atrakcje lokalnych winnic z pewnością skuszą nas do zatrzymania się na nieco dłużej w Mendozie, stolicy prowincji o tej samej nazwie. Niestety restrykcyjne przepisy celne nie pozwolą nam zabrać do Żuka zapasów na cały wyjazd. A należy tu zaznaczyć, że pobyt w Mendozie będzie naszym chwilowym pożegnaniem z Argentyną. W tym miejscu czeka nas bowiem nieuchronna przeprawa przez Andy, w kierunku kolejnego kraju na naszej drodze – Chile.
Wdrapawszy się na przełęcz o wysokości 3 200 m.n.p.m., po odprawie celnej, czeka nas jeszcze szalony zjazd w dół ku wybrzeżom Pacyfiku.
Zanim jednak trafimy nad ocean, z pewnością spędzimy nieco czasu poznając uroki stołecznego Santiago de Chile. Kolejnym przystankiem na naszej drodze będzie kolorowe miasteczko Valparaiso, powszechnie opisywane, jako lokalne must-see. Opuszczając Valparaiso nie pożegnamy się bynajmniej z widokiem Pacyfiku. Podróżując na północ, tym razem inną słynną drogą – Trasą PanAmerykańską – wielokrotnie będziemy mieli okazję oglądać skaliste wybrzeże. Naszym kolejnym obowiązkowym przystankiem będzie rezerwat przyrody Punta de Choros, gdzie mamy nadzieję zobaczyć nadmorską faunę Pacyfiku w całej okazałości.
Powoli jednak częściej niż oceaniczne urwiska będziemy podziwiać bezkresne krajobrazy Atacamy – najsuchszej pustyni na świecie. Podróżując przez te okolice koniecznie zatrzymamy się w miasteczku San Pedro de Atacama, które liczbą okolicznych atrakcji turystycznych śmiało mogłoby obdzielić kilka średniej wielkości krajów. Od gejzerów, przez kolorowe laguny, księżycowe doliny, aż po opuszczone pustynne miasteczka. Bez wątpienia San Pedro będzie jednym z naszych dłuższych przystanków.
Podróżując na północ w kierunku Peru, będziemy mieli jeszcze okazję zatrzymać się w raju południowoamerykańskich surferów – mieście Iquique. Według obserwacji synoptyków ostatnie opady w tych rejonach miały miejsce w pierwszych latach XX wieku. O ile po wizycie w San Pedro nie będziemy mieli dość kąpieli słonecznych, turystyczny resort zaspokoi nasze oczekiwania w tym względzie do woli.
Po pożegnaniu z Iquique niedaleko już będziemy mieli do drugiej granicy państwowej jaką przyjdzie nam pokonać. Kolejną nacją, która przekona się o potędze polskiej myśli motoryzacyjnej będą Peruwiańczycy 🙂 Naszym pierwszym przystankiem w Peru będzie miasto Arequpia, malowniczo położone u podnóża dwóch czynnych wulkanów. Arequipa to drugie co do wielkości miasto Peru, pełne uroczych zakątków, zapewne zdecydujemy się więc na przedłużenie nieco pobytu w tym miejscu. Nasze kolejne kroki skierujemy w stronę jednego z najsłynniejszych miejsc w Ameryce Południowej. Wyprawa do Machu Picchu zmusi nas do porzucenia na kilka dni naszego Żuka, ale czego się nie robi, aby ujrzeć na własne oczy jeden z cudów świata. Po wyprawie do miasta Inków, zawrócimy w stronę innej spektakularnej atrakcji – największego jeziora wysokogórskiego na świecie – Titicaca. Okolice jeziora, jakby same w sobie były niewystarczająco urodziwe, usiane są ruinami indiańskich budowli.
Powitanie z Boliwią, określaną jako jeden z najpiękniejszych krajów na świecie, będzie huczne. Już pierwszego dnia trafimy do kolejnego wielkiego miasta – La Paz. Ulokowane na wysokości 3 600 – 4 100 m.n.p.m. jest najwyżej położoną stolicą na świecie. Uciekając z wielkich skupisk ludności ruszymy w kierunku Salar de Uyuni. Słynne na całym świecie, boliwijskie drogi będą stanowić niełatwą przeprawę dla Żuka i naszej ekipy, ale do odważnych świat należy.
Widoki na miejscu wynagrodzą nam z pewnością wszelkie trudy. Salar to ogromne solnisko, pozostałość po wyschniętym morzu pokrywającym wieki temu płaskowyż Altiplano. Pejzaże, jakie oferuje to miejsce, uczciwie można określić mianem kosmicznych. Wciąż zauroczeni okolicą Uyuni ruszymy w dalszą podróż, po wcale nie mniej urodziwych okolicach.
Droga Uyuni-Potosi, określana jest jako najładniejsza trasa w Boliwii, co wiążąc ze wspomnianym powyżej tytułem jednego z piękniejszych krajów świata, rozpala oczekiwania. Zwiedziwszy miasto Potosi, dawniej znane z ogromnych kopalni złota i srebra, powoli będziemy opuszczać wysokie góry. Kolejnym przystankiem na naszej drodze będzie miasto Santa Cruz de la Sierra, położone na terenie równiny Gran Chaco. Dalej podążając w kierunku zachodnim, pożegnamy się w końcu z Boliwią, witając kolejny kraj na naszej drodze – Brazylię.
Cel naszej wizyty w Brazylii to okolice dwóch najludniejszych miast tego kraju – Sao Paulo i słynnego Rio de Janeiro. Niestety do Rio trafimy już długo po zakończeniu karnawału, ale nie powinno to przeszkodzić nam w rozkoszowaniu się niebiańskimi plażami, dżunglą i wszystkimi atrakcjami jakie oferują te rejony.